Jak ocenia Pani rynek zamienników mięsa w Polsce?
W mojej ocenie to, co wydarzyło się na rynku w ostatnich paru latach w sektorze produktów wegetariańskich czy wegańskich jest potwierdzeniem
naszej polskiej kreatywności. Szare, papierowe w smaku wegetariańskie odpowiedniki wędlin, które jeszcze parę lat temu dominowały w tym segmencie zostały zastąpione smakowitymi pasztetami, kiełbaskami, parówkami, które do złudzenia przypominają mięsne oryginały. Mamy
naprawdę w czym wybierać. Dla wszystkich, którym nie przeszkadza skojarzenie z mięsnymi wyrobami to zaskakująca propozycja urozmaicenia
codziennej diety.
Jakie są perspektywy jego rozwoju w naszym kraju?
Nie sądzę, aby ten trend znacząco wpłynął na ogólne spożycie mięsa i jego produktów. Obserwując jednak, jak bardzo promowany jest już nie wegetariański, a wegański styl życia należy liczyć się z kolejnym kilkuprocentowym wzrostem w następnych latach tej półki artykułów spożywczych. Nie bez znaczenia jest również planowane narzucenie dodatkowych uciążliwości, czy opłat za produkcję mięsa.
Co skłoniło Państwa do poszerzenia oferty o propozycje wege?
Choć nasza firma powstała z potrzeby branży mięsnej, przez ostatnie lata nasz profil kompetencji znacznie się poszerzył. Jesteśmy postrzegani jako dostawca dla szeroko pojętego przemysłu spożywczego. Jest to zatem naturalne, że reagujemy na tendencje rynkowe. Staramy się być zawsze tam, gdzie potrzebne są nowe kreacje i rozwiązania technologiczne. Stawiamy na innowacyjność, chodzimy jak koty własnymi drogami, opracowując swoje rozwiązania. Obserwujemy, co pojawia się na rynku, ale nie po to, aby kopiować, a raczej poszukiwać tego, czego jeszcze nie ma, lub dochodzić do oczekiwanych efektów innymi metodami.
Z jakim zainteresowaniem spotkały się Wasze wege propozycje?
W branży mięsnej spotykamy się z bardzo różnymi reakcjami – od całkowitej negacji istniejącego trendu po ochocze wdrażanie nowości. Trudno przełamać tradycyjny sposób myślenia tam, gdzie z pokolenia na pokolenie przekazywało się zamiłowanie do przetwórstwa mięsa. Z pewnością jednak szkoda zamykać przed sobą szansę na pozyskanie klienta, który nie sięgnie do mięsnej lady. Myślę, że jest to nowa szansa dla zakładów, które dysponują wszystkimi narzędziami, aby produkować nowy, wegański asortyment. Nasze propozycje zaskakują swoją naturalnością i dobrym smakiem, niewątpliwie kojarzonym z mięsem. Jeśli produkty wegańskie mają przypominać wizualnie mięsne wyroby, to osoby sięgające po nie prawdopodobnie szukają alternatywy mięsa.
Czy roślinne zamienniki mięsa to dla naszej branży szansa czy raczej zagrożenie?
Tak, jak powiedziałam wcześniej, zdecydowanie szansa, ponieważ w ten sposób można pozyskać zupełnie innego konsumenta. Oferując nowe wędliny przeważnie eliminujemy inne. Mnożąc warianty mięsnych wyrobów i tak docieramy do tej samej kategorii klienta, który raczej nie skonsumuje dodatkowo nowej kiełbaski tylko zje ją zamiast tej, którą kupował wcześniej. Teraz, oferując wegański asortyment jest szansa dotarcia do klienta, który zwykle nie zagląda do sklepu mięsnego. Klienci robiący zakupy dla całej rodziny muszą się czasami wysilić, aby znaleźć produkty dla córki czy syna – weganina. Czy nie jest to
także wyśmienita okazja dla firmowych sklepów mięsnych, aby pośrednio dotrzeć do tych konsumentów lub takich, którzy z różnych względów chcą lub muszą ograniczyć spożycie mięsa?
Dziękuję za rozmowę.